lew salonowy

lew salonowy
naturalny lider ale kapryśny

ChataAgata

ChataAgata
jesiennie

czwartek, 14 stycznia 2010

pocztówka z Krynicy




czyli.....Indianie mnie prześladuja[usmiech].......i tak od dziecka......Brat-Wódz robił próbę wody[ lezałam na brzuchu na płaskim brzegu Soły i musiałam zadzierać głowę żeby sie nie utopić] i próbę ziemi[ zamknieta w ziemiance z kartoflami do wieczerzy] i próbe pala.......mniejsza o szczegóły[usmiech].....Babcia od tych zabaw bardziej osiwiała,ale uwielbiam brata[starszawy poważny i ogólnieszanowany Pan] do dzisaj hehehehe
Potem z zapartym tchem śledziłam przygody Winetoo i na bal przedszkolaków musiałam pójść w warkoczykach Apanaczi
Dalej było już tylko gorzej[usmiech].......zostałam fanką Sama Peckinpaha a wszystkie stare westerny ogladałam z zapartym tchem.......w końcu zafascynowała mnie sztuka i kultura Majów i Inków.......aż wreszcie zobaczyłam Andy!........pod Huaskaran-em dopadły smoka moskity .....i stara Indianka uratowała mi życie wmuszajac niedogotowanego dziwnego ziemniaka[ to był szok bo goraczka z 40 stp spadła do normalnej w ciagu jednej nocy i poczatek kolejnej pasji agralnej i ogrodniczej]......
dalej się chyba domyślacie.......pojechliśmy z chaty do Polskiego Davos w poszukiwaniu scieżek Nikifora Krynickiego...... a tam INDIANIE! hehehe
Haszczaki wyraznie chciały zaprzyjaznić sie z psem Nikifora.......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz