Było żle ale nie beznadziejnie..........pomagali przyjaciele z Sącza i Rytra,Ski Hotel i nawet mój Ex[ na odległość]Wszystkim b.b. dziękujemy......
Jest WODA w kranach! joł, joł!
Było tak;Gazda na tzw. czuja szukał zmarzliny w rurze za garażem[3 dziury w lądolodzie głębokie na 100cm- wykopane] bo to miejsce najpłytsze........Wczoraj znależliśmy rurę i zaczeliśmy grzać naftą na gąbce w garze.........jednocześnie od tzw "doopy strony' wlewaliśmy do rury wrzątek przez studzienkę z zaworem i licznikiem Winiarskie rurki były odpowietrzeniem.Dopracowaliśmy system żeby nie miał nieszczelności oczywiście korkiem winiarskim,a jak!...........Wodę do grzania pozyskiwałam ze śniegu a dzisiaj z rynny bo słonko przygrzewało dach .Mniejsza o szczegóły "inż górskiej" ale napiszę wprost.........Sobota do 1h w nocy i Niedziela do 18h!Grzać ,nosić ,lać ..............[dopiero teraz dowiedziałam się o katastrofie kolejowej[mad]]!Odmroziliśmy 2,5m rurowody i teraz........teraz to ja TO wszystko p........ i idę się kapać we własnej wannie!Po 4 tygodniach bez wody liczę na wyrozumiałość czytających bloga
cmokaski z Alaski[ -13stpC na termometrze]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No toscie mieli zarurowane przezycia... nie zazdroszczę... a pławienie sie we własnej wannie - to dopiero rarytas... :) Najwaznioejsze, że się w końcu udało... mam nadzieję, że to tylko tegoroczna przygoda... ? i jednorazowa zapchajdziura.
OdpowiedzUsuń